„Zobaczyłam
skrzypaczkę...” – oto zawołanie publiczności. A
co to za obserwacja? Ornitologiczna? Ptaka zobaczyć,
jak lata i wylata... ot co. To ci dopiero powód do
obserwacji.
Na
skrzypaczki mam ostatnio inną perspektywę.
Horyzontalną. Legnę sobie na podłodze, albo i pod
podłogą, bo:
Szklana podłoga,
szyby niebieskie od pomoru.
I
tak sobie kukam albo lukam na to zjawisko. Rączka tam
jej cosik pitoli, a od spodu, panie i panowie, to ci
dopiero obserwacja. Rzekłby – zakulisowość
skrzypaczki, jej ichnie kuluary. Albo z lotu ptaka
pokukać na skrzypaczkę. Jak jej dwie okoliczności
rozchodzą się na boki, a dolina niemal jak na półkuli
zachodniej.
Albo
skrzypaczka koniecznie upozowana na podtrzymywanie
Stradivariusa... między nogami. Bo gdzie by taka
skrzypaczka wepchała takiego Stradivariusa. Jak sama
nazwa owego Stradivariusa wskazuje, taki to nic tylko
pomiędzy nogi wlezie.
Albo
na ichniej web side story jakie to usytuowali
firaneczki, cymes cukierkowo-pozycjonujący skrzypaczkę. A
pod ową cukierkowością co ma skrzypaczka. No cóżby
innego... znowu Stradivarius. I gdzie ten Stradivarius
nie wlezie. Nawet za kulisy skrzypaczki się pcha.
Ale
w świecie pozycjonowania skrzypaczki taki, za
przeproszeniem państwa Stradivarius, to magnes do
skrzypaczki. Lokuje skrzypaczkę na wyżynach. Choć
taka nie umie pitolić, jakby autor chciał. A jak
zapitoli, to potem nie odzywa się całymi tygodniami,
bo powietrze z pudła rezonansowego wdycha jako
inhalację.
Ot,
niuanse skrzypaczek, perspektywy – o, wielka szkoło
perspektywy, Renesansie. A tu figa z makiem, bo pudło
jak okrągłości skrzypaczki, nawet jakby ta była
wychudzona jak szczapa. Skrzypce tyłkiem siedzą na
ramieniu skrzypaczki i podparcie jakie sobie znalazły.
Krągłość w krągłość.
Tak
należy widzieć muzykę? – powie zaskoczony
wizytator niniejszego web side story. Nie wiem.
Autor nie wie. Fakt, że na pewno tak należy
postrzegać skrzypaczki. Z paczki, aż się skrzy.
Skrzy – paczki.
Andrzej
Marek Hendzel
|