Ludzie
są przestarzałym aparatem wykonawczym. Zawsze
swarliwi, uszczypliwi i zdziwieni tym, że ktoś coś
robi.
Oczywiście
dobrze, że są orkiestry, stare skrzypce... i biedni
lutnicy, którzy dłubią w drewnie, szelaku i końskim
włosiu. Ale po co w tym wszystkim to coś, co
wylatuje spod końskiego ogona?
Aparat
aparatem, harmonia harmonią... ale porządek związkowy,
profesjonalne fochy… Po co to? Dlatego rozumiem
Michała Urbaniaka, że woli programować samplery, niż
z takimi się dogadywać. Oni mają Chopina i Mozarta,
bo im już nie muszą zapłacić. Teraz tylko sami
wezmą z tej puli, do której niczego nie dołożyli.
Jak śpiewaczka śpiewająca nad grobem Chopina
„Requiem” Mozarta. Pożarła więcej niż jemu
matka przysyłała z Polski, kiedy umierał bez grosza
przy duszy. Stali i czekali, aż im coś skapnie.
Nędza
tego aparatu wykonawczego to nędza człowieka. Szczyt
upadku człowieczeństwa. Ale oni mają się za synonim
muzyki. Oto talenty.
Andrzej
Marek Hendzel
|