Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 27. 07. 2010 r.

 

 

 

Odkryłem chyba wreszcie, dlaczego Polacy tak nie kochają muzyki. My, naród tak oddany kultowi zmarłych.

 

Ale oddalmy się ze cztery i pół tysiąclecia wstecz. Zejdźmy do piekieł wraz z boginią Isztar, bardziej znaną nam jako tą, przy świątyniach której uprawiano masowo świątynną prostytucję.

 

Legenda o jej udaniu się w zaświaty jest przepięknym świadectwem literackim, które zbytnio przypomina późniejszy mit o Orfeuszu i Eurydyce. Ale tym razem do świata umarłych udaje się nie tracki pieśniarz, ale babilońska bogini. I jej siostra Ereszkigal – władczyni piekieł –  nie za bardzo się z tego powodu ucieszyła. Zatem Isztar grozi przed wrotami Krainy bez powrotu:

 

Wywołam z grobu umarłych – iż pożerać zaczną żywych.

I umarli staną się liczniejsi niż żywi...

 

Wściekłość bogini poskutkowała i została wpuszczona do piekieł. Tam ją ograbili z kosztowności i obłożyli choróbskami. Ale w końcu wyszła, bo na ziemi nikt już się nie zamierzał płodzić skutkiem jej absencji. I jej kochanek z młodych lat taki dostał rozkaz i przywilej:

 

Szatą uroczystą go przybierz, niechaj gra na flecie z lapis-lazuli!

Niechaj dziewice rozkoszy swój gniew powstrzymają!

 

Cóż to za niedorzeczność o owych dziewicach rozkoszy... Ale może lepiej by było oddać to słowami:

 

Niech przyodziany uroczyście muzyk wreszcie zagra na fujarce.

Uspokójcie się kurwy!

 

Ale bez krzywej nawijki. I bez użytku zagranicznego słownictwa fachowego. Przekład, jak przekład – ma być z lapis-lazuli, to niech jest:

 

Kiedy Tammuz mi zagra na flecie z lapis-lazuli o pierścieniu agatowym,

Gdy ze mną, grać będą płaczebnicy i płaczki –

Wtedy umarli wyjdą z mogił, oddychać będą kadzidłem.

 

Co za moc miała gra jej kochanka, że budziła umarłych z grobu jak krzyki niesfornych bachorów karcone przez zniecierpliwioną matkę? Ale czy to przygrywka, że nie tu a tam muzyk ma grać – najlepiej w dalekiej Grecji, której jeszcze nie ma. Żeby strachów nie wywoływał i niepotrzebnego zamętu w bilansie żywych i umarłych. Tam Muz poszukaj sobie gostek, a nie tutaj. Może w Polsce...

 

I wracajmy do naszych urokliwych cmentarzy. Naszych miast, które robiły za wymarłe cmentarzyska. Ostatnio zrekonstruowali zrujnowaną podczas i po powstaniu Warszawę. Widok, jak widok. W 3D. Czytaj: Warszawa 3D. Wielkie cmentarzysko. Inni znowu – ale to już chyba Niemcy – wpakowali całą ludność takiej Warszawy na plac, gdzie może wlazła by Bydgoszcz albo Szczecin i urządzili sobie paradę miłości. Ot, i od tego paradowania ta ich miłość zadeptała dziesiątki osób – niektóre na śmieć. Co robi ludzka pazerność. Ale Niemiec jest nigdy niesyty, zatem zapomniał o drogach ewakuacyjnych, z wrodzonej mu oszczędności. Ta sama oszczędność spowodowała, że zrujnował miasto, ale zostawił cmentarz. Nie z miasta. Po prostu nie było sensu ekonomicznego wysadzać Powązek.

 

My, Polacy boimy się zmarłych. Chodzimy im składać kwiaty, palić świeczki. Grabimy, myjemy nagrobki i złocimy literki. I nie zajmujemy się muzyką, bo boimy się, że przy jakimś koncercie zmarli wstaną z grobu i każą się nam rozliczyć z naszej głupoty. Skoro muzyki bała się nawet starożytna i podobno martwa obecnie bogini Isztar. A może muzyka jej kochanka Tammuza była zapowiedzą nowotestamentowego zmartwychwstania. I kiedyś jakiś autor stworzy utwór, który będzie miał moc jego fletu z lapis-lazuli i wskrzesi zmarłych muzyką?

 

Zatem czego się boimy, Bracia? Szukajmy tej muzyki. Może to nam się uda ją stworzyć i wreszcie zapanuje na ziemi Boże Królestwo. Oczywiście dzięki muzyce.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

 

Do góry