Mam
widać dosyć. Jestem zmęczony tym Dziennikiem.
Mieszają mi się nazwiska i nazwy.
Zupełnie
jak w amerykańskim świecie żywych trupów
konsumizmu. Pełno biegających nicponi, którzy nawet
nie wiedzą, że taką siłę ma muzyka jak moc matki
bogów, bogini miłości i wojny. Fanfary na
wietrze.
Ale wyłazi
mi bokiem ten dziennik. Swobodnie pisany raz z małej
raz dużej litery. Mam ochotę krzyknąć: Hendzel,
zamknij go. Albo: Zamknij się i zamknij ten cyrk.
Andrzej
Marek Hendzel
|