Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 19. 03. 2011 r.

 

 

 

Mało mnie obchodzi ostatnio, czy mi ktoś przyzna rację czy nie. Są takie chwile, że nie obchodzi mnie to wcale. A w szczególności nie chciałbym, by były to racje żywnościowe. A dokładniej jeszcze, by zamieniły się w racje głodowe.

 

W myśleniu nie chodzi o to, kto ma rację, ale o to, gdzie jest i jaka jest prawda. To niezbyt dużo, ale takie jest myślenie. Nie uchwalą tego sejmy i trybunały. Nie zarządzi tego żadna władza. Prawda jest tam, gdzie jest, a nie tam, gdzie jest czyjaś racja. Rozdzierać szaty z powodu niezbyt poukładanych myśli, to ten sam proceder, co zadeptywać prawdę.

 

Prawda także nie stoi po tej czy innej stronie, prawda nie zawsze nawet stoi za sobą samą. Prawda to prawda. Nic jej więcej - do szczęścia albo może do nieszczęścia - nie potrzeba. Jest samowystarczalna.

 

To ludzie potrzebują racji, zalążka swojego egoizmu, małostkowości i małości. Jeśli zatem ktoś mi rację przyznaje z uwagi na szczególną moją napastliwość, dar do dyskusji albo kwiecistość wymowy, taka racja nie jest wiele warta. Tyle tylko, że łechce moją próżność, gdyż przyznaje, że znam się na sztuce przekonywania. Ale czy taka sztuka ma prawo być miernikiem prawdy? A w szczególności prawdy w słowach?

 

Wolałbym, gdyby ktoś przemyślał to, co mówię, i wytknął mi błąd. Tego w zasadzie czekam przez cały czas. W niektórych sprawach gotów jestem takiemu komuś nawet zapłacić, by te moje błędy powynajdywał, bo najtrudniej poprawia się samego siebie. Trudno nabrać dystansu do siebie i tego, co się robi. I tkwi się w błędzie. Ale jeśli ktoś moje głębokie przekonanie o czymś zamierza zamienić i przedstawić jako błąd, to wybacz... kto mnie tam czytasz i słuchasz... nie ustąpię.

 

Piszę od lat program do składu nutowego. Błędów jest całe mnóstwo a nie wszystkie mechanizmy powstały. Ale te błędy wykryłem łatwo po prawie rocznym odstawieniu tej pracy. W trakcie pisania nie widziałem ich. Po tak długiej przerwie stały się widoczne jak krosty na nosie. Ale tu nie doczekałem się żadnej osoby chętnej do pomocy, a przekonywałem, prosiłem i błagałem... różnych.

 

Natomiast nieistotne sprawy w rodzaju: „Pan nie zasznurował buta.” albo „Masz wywinięty kołnierz.” – takie utyskiwania słychać stale. I to od kogo? Od kogoś, kto wychla piwo i postawi butelkę na środku jezdni. Kogoś, kto rozpali ognisko w śmietniku na ulicy, albo w dniu śmierci głowy państwa powywraca śmietniki na całym osiedlu. Ale taki widzi, że niejaki Hendzel broni jakiejś dziewczyny z dorysowanymi skrzydełkami aniołka na plecach i zarzuca owemu Hendzlowi, że ten zamieni się w ową bronioną przez siebie osóbkę. Że ten Hendzel, broni tego produktu masowej kultury przed załganą dewocją i pseudogustem pseudomelomanów. Czy ów Hendzel wierzy, że ten tatuaż zamieni dziwkę w anioła? Nie. Wie tylko, że dobra dziwka to lepiej niż marna.

 

A czy adwokat zamieni się w swojego klienta dlatego, że go broni? Nie stanie się tak nawet wówczas, gdy mu płacą. A na pewno wtedy tak się nie stanie, gdy robi to z przekonania i pro publico bono – nawet nie pro bono. Nic mu się tu na niego nie rzuci jej eminencja dziwka. Nie wykoślawi jego myślenia na myślenie dziwki. Po prostu mówi taki: „Jeśli jest między wami taki, który jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem.”. Czy to zatem figura retoryczna? Czy może jakaś persona – figurą zwana?

 

Racja nie stoi po niczyjej stronie. Można jedynie nagiąć fakty do jakiejś racji. Czemu? Bo racja jest tam, gdzie jest prawda. A nikt z nas tej prawdy do końca nie zna. Możemy zatem się przekonywać, a nawet do pewnego stopnia atakować, ale nie poznamy prawdy wzajemnym jazgotem i grzebaniem po śmietnikach.

 

Wypracujmy takie racje, które są najbliższe prawdzie. Nie z potrzeby kompromisu – tej zgniłej ideologii – ale z potrzeby wydoskonalenia tego, za czym obstajemy. Szczególnie w muzyce... tylko o to proszę. Muzyka ma z założenia łagodzić obyczaje a nie je rozjątrzać. Jeśli jednak kaleczy wszystko wokół, to straciła prawo do tego, by ją jeszcze zwać muzyką. Tak samo jak prawa powinny stać na prawdzie i z prawdy się wywodzić. Bez dylematu – „A czymże jest prawda?”. Trzymaniem się faktów. A po co nam prawa, gdy obyczaje umierają? A tym bardziej, gdy przez złą muzykę umiera ten obyczaj.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

Do góry