Ze strychu do szafy
Skrzypce
wisiały na lipce.
Choć są lepsze rymy,
nimi nie przywalimy.
Gdy grają o miłości,
kto tu się sierdzi i złości?
Po kiego piszczy jak mysza?
Po kiego ta wrzasku cisza?
A potem jej pomniki,
jak wiała od polityki,
wiecznie się czegoś bała...
bo to jest lipka mała.
Lecz gdy kto chce na strychu
pokazać muzykę lichu,
niech do szafy na półeczkę
schowa tę o nią sprzeczkę.
By nie drażnić urzędnika,
muzyka ze skrzypiec znika.
Bo jeszcze żyje jej lokator –
ten do kłótni prowokator.
A urzędnik cichy, prawy,
niech zażyje biura sławy.
*
Ze strychu przez szafy do strachu,
muzyka jest pełna kwachu.
Andrzej Marek Hendzel
|