Powiem, czym jest muzyczność.
Idzie człowiek po chleb. Tak, bo zapomniał jak uczeń
Chrystusa na łodzi, który nie wie czym jest kwas
faryzeuszy, ale ciągle myśli o chlebie. Fale gdzieś
tam w oddali ryczą, syreny swój śpiew zawodzą łudząc
biednego żeglarza a w pułapkę wciągając.
W sklepie samotna ekspedientka.
- Proszę.
- Kupiłbym jakiś chleb. Razowy?
- Zwykły razowy? – Pyta ponownie kobiecy głos.
- Tak.
Dziewczyna pakuje chleb do
jednorazowej torby. Biorę jednorazowe torby z rąk
dziewczyn w sklepach. Wszystkie idą do utylizacji, bo
od lat płacę za segregowane śmietnisko. Zobaczcie,
jakie wieloznaczne zdanie. A teraz wkurzają mnie ciołki
tym, że chcą narzucić nam sfaszyzowany haracz za śmieci,
bo to ponoć ma zniknąć skutkiem tego śmietnisko po
lasach. Faktycznie, idzie się taki pościskać z kimś
do lasu, a tu nie dość, że kleszcze, to i
jeszcze... śmierdzi wysypiskiem. Ale kara zbiorowa za
to, to jawny gwałt. Lecz odbiegliśmy od tematu...
dziewczyny.
- A może bym wziął jeszcze jakiś. Orkiszowy. – Mówię.
- Orkiszowy? – Pyta dziewczyna i pakuje i ten bocheneczek do torby.
- Coś jeszcze? A może coś słodkiego?
- Oj nie... – Odpowiadam
nieco zbyt gwałtownie, ale ile można tym słodkim
zaklejać stale wściekłość na głupotę urzędniczą
i wszelką inną.
- To pod te piegi... – Wyszło
ze mnie szydło z worka. A może, być może z torby.
- Teraz jest taka moda. Ale ja
nic nie robią z nimi. – Mówi nieco zaskoczona
przebiegiem dialogu sklepowego dziewczyna.
- Lubię piegi. – Jakkolwiek
wieloznacznie to zabrzmiało, mówię. - I co teraz
mam powiedzieć? – Pytam nieco pod nosem burcząc od
tego przesypiania problemu totalnego śmietniska wokół.
- Że są ładne. – Ni z tego ni z owego mówi dziewczyna.
- To właśnie, tyko innymi
metodami, przed chwilą powiedziałem.
I to właśnie, to co się stało
po tym dialogu, to wraca człowiekowi chęć do
tworzenia. Niby nic, ale ten uśmiech. Kto słyszał
kiedyś uśmiech? Śmiech słychać, ale uśmiech. I w
tym tkwi muzyka.
Nie w zrzędzeniu jakiegoś płaczliwego
dziennikarza nad ranem, który zgłasza swe nieprzemyślane
roszczenia, gdy człowiek ledwo się przebudził i
nawet pewnie nie wie, że podniósł słuchawkę
telefonu. Nie w insynuacjach tępoty urzędniczej, ale
w tym uśmiechu jest muzyczność. Tam właśnie.
Człowiek wyjedzie na miasto,
co z tego, że to niepoprawnie gramatycznie, kiedy
przynajmniej kark wyćwiczy od tego, ile tej latorośli
płci przeciwnej buja się po chodnikach. A rozmowa, o
niczym, o treści modlitwy, którą nam nakazał nasz
Nauczyciel, a już przychodzą nuty. Bo nuty są jak
te piegi. I jak ich można nie lubić? Czujecie to?
Nie? To może rozumem popróbujcie. Tu jest realność.
W uśmiechu dziewczyny pośród piegów.
I zobaczcie... zwykła rozmowa o chlebie z miłą
dziewczyną, a czy nie jest to rozmnożenie tego
chleba, jakie nam wskazał Jezus cieśla z
Nazaretu judzkiego.
Andrzej Marek Hendzel
|