Napiszę coś, co na pewno nie
znajdzie zrozumienia. O, jakże chciałbym być w
Persji... w XIV wieku w Fajrumadzie, by pogadać z
moim ulubionym perskim poetą... Razem posłuchalibyśmy
zawodzenia ludzkiej chciwości, która jak rój much
krąży wokół nad łajnem albo nad padliną. I w tym
tle w nas samych usłyszelibyśmy muzykę.
Niegdyś wielki kraj, dziś cóż.
Nie ma genialnych poetów epoki klasycznej w Persji.
My wtedy w Europie ledwo złaziliśmy z drzewa po
wiekach ciemnoty totalnej. Ledwo coś wyrodziło się
w Italii... a tam kończył się złoty wiek poetów.
Ale chcę tu napisać o czym
innym. Jako że to o muzyce, to o muzyce. W zbiorze
wierszy perskich autorów, który nazywa się „Drugi
Dywan Perski”, bo jakże miałby się nazywać
perski zbiór utworów, mamy taki oto fragment we wstępie
Władysława Dulęby, który przyswoił polszczyźnie
te wiersze:
„Przepisywał cudze utwory
prawdopodobnie dla zarobku, ale zapewne, jak Bach,
przepisując nuty Vivaldiego, Haendla, uczył się od
nich wiele.”
Nie wiem, ile się nauczył
Bach od swoich kolegów kompozytorów i nie wiem, czy
poeta Mohammad zwany Szams al-Hafiz Asz Szirazi nauczył
się czegoś od innych autorów, gdy przepisywał ich
utwory. Może po prostu ich kochał i ich twórczość
była dla niego Darem Niebios. Dowodu na to, że robił
to dla kasy są też dość słabe. W ogóle nie ma
dowodu, że przepisywanie czegokolwiek uczy. Może
wpaja manierę, tworzy trendy i mody właściwe dla
danej epoki, po których to charakterystycznych
zagraniach rozpoznajemy muzykę z danego czasu. To –
zapewne tak, ale czy uczy muzyki? Może techniki
muzycznej, pewnej biegłości w ozdobnikach i
schematyzmu. Tego uczy, bo to jest skutek swoistego małpiego
naśladownictwa. A może papuziego.
Przepisywanie cudzych utworów
jest przede wszystkim męczące. Wymaga cierpliwości,
spokoju i musi być wynikiem przynajmniej szacunku do
autora... inaczej dla twórczej jednostki to tortura.
Miłość i uwielbienie – swego rodzaju cielęce
zapatrzenie w jakiegoś mistrza, to w konsekwencji ślepe
naśladownictwo i wtórność. A kto by tego chciał
dla poezji i muzyki, które idą nierozłączne przez
stulecia?
Andrzej Marek Hendzel
|