Co znaczy dobra bajka. Szczególnie
w kontaktach bitowych i bajtowych. Czyni je czasem
kontaktami bajkowymi:
Jak
nie ta to tamta
Kaganek
mówi do lampy:
„Wy
panie, nocne wampy,
świecicie
po próżnicy.”.
A
ona jest w spódnicy
i
nic nie odpowiada
na
te zaczepki dziada.
„Lampa
jest z pani dziwna
i
jaka asertywna.”.
Zapalił
się swym płomieniem –
jakby
rozmawiał z sumieniem.
I
nie tknął nawet kiecy.
A
potem poszedł do świecy.
I o
co tu chodzi autorowi? Autor nie wie. Tu wszak nic
nie chodzi, przynajmniej nie od razu. Może dopiero
na sam koniec. Ale w trakcie akcja jest statyczna.
Dzieje się i działa w sferze językowej. „Tylko
bez takich!” - zakrzyknie moralista. Ci to dopiero
umieją rodzić wykrzykniki. Sterczy toto i to z
kropką pod pałą.
A w istocie treść tej bajki
jest niewinna. Chodzi bowiem o kaganek – nazwijmy
go tak – kagankiem oświaty. Lampa jest lampą
Diogenesa z Synopy, którego tak opisał inny
Diogenes Laertios:
Za dnia chodził
po mieście z zapaloną lampką, mówiąc: „Szukam
człowieka.”.
Ktoś powie: „Ale autor jest
przekorny!”. W porządku, może nawet i przekorny,
jak Diogenes znany z przewrotności. Kto działa tak
jak inni, często robi sobie ideologię z pędzenia
z nimi w przepaść. Pomyślmy tak:
Idzie
stado baranów, albo owiec – jak kto woli. I
spacerkiem podąża na skraj przepaści. Owieczki
zadowolone, szeroko uśmiechnięte, konsumują świeże
powietrze, choć nieco naruszone zapachem idących
przed nimi. Drogi nie widać, bo kurzy się nieco.
Ale za to tylne części ciała owieczek prze przed
owieczkami. I nagle bęc.
Jaki
jest morał z tego spaceru? Gdy wszystkie owce i
barany idą na przechadzkę nad urwisko, to się
urwij z wycieczki, bo inaczej urwie ci się film na
wieczność. A z tego punktu widzenia przekora
Diogenesa może mieć inne dno. Człowiek widzi względnie.
Czyli w zależności od tła. Inaczej mówiąc –
lampa, a już zupełnie lampka, za dnie mniej razi w
oczy. Czyli Diogenes jest miły dla przechodniów
– nie razi ich po oczach światłem, jak ci, którzy
chodzą z lampami po nocy. I wyobraź sobie w kinie,
ktoś ci nagle wali po oczach latarką. Naturalnym
odruchem jest odzywka: „Czego świecisz,
baranie!”. Tak zrobiłem w dzieciństwie. Rodzice
owego grzecznego chłopczyka z latarką ofuknęli
mnie, wołając: „Gdzie rodzice tego
niewychowanego dziecka? Kto to tak wychował tego łobuza?”.
No i stało się, musiałem stać i wysłuchiwać
tego wrzasku. Do dziś to pamiętam, choć minęło
wiele lat.
Z
tego punktu widzenia Diogenes nie raził ludzi w
oczy. Był grzeczny, nikt go od baranów nie musiał
wyzywać. Szedł sobie i mdłe światełko, a w
Grecji słońce jasne, nikomu nie przeszkadzało w
wychodzeniu z międzyrzędzia. Żaden moralista nie
wrzeszczał na tych, którzy zwróciliby mu uwagę,
gdyby łaził po nocy i zakłócał im naoczny spokój.
Czemu
to mówię? I co to ma do muzyki? Ano nie wiem. Może
nic. Ale gdy idziesz do jednej ze szkół i tam ci
nie dadzą... to idź gdzie indziej, albo sam
szlifuj bruki i myśl. Może wtedy zagra ci muzyka
chodnika, albo może niebiańskie zadźwięczą
sfery. I będziesz jak ten mądry, który został
odwrotnością tego głupca:
Głupca strojącego psalterion zapytał:
„Czy nie wstyd ci, że umiesz stroić instrument z
drzewa, a nie potrafisz zestroić własnej duszy ze
swym życiem?”.
Jak łatwo się domyślić, to
znowu Diogenes wyrzuca ludności, że nie umie
zestroić swojej duszy ze swym życiem. Albo ma tak
rozstrojoną duszę, albo życie tak mu ją
rozstraja, albo jakaś muzyka wykoślawiła mu
osobowość i teraz nie może dopasować klucza do
kluczyka. Struny mu się mieszają, alikwoty wirują,
jakby goniły za kwotami mnożącymi się na
kontach. I na koniec słyszy tylko walenie się ścian,
zgrzytanie hamulców i piłowanie dechy. Ale to nie
znaczy, że jakby nie umiał zestroić instrumentu
to byłby mędrcem. I żeby chociaż był jak ten
kogut:
Innego
kitarzystę, którego nikt nie chciał słuchać,
pozdrowił słowami: „Bądź pozdrowiony,
kogucie!” A gdy tamten się zdziwił, dlaczego go
nazywa kogutem, wyjaśnił: „Dlatego, że swoim śpiewem
i graniem wszystkich budzisz.”.
A
jakiego tym razem Diogenes wspomina innego kitarzystę?
Ano takiego:
Był
pewien gruby kitarzysta, przez wszystkich
pogardzany, którego jeden tylko Diogenes chwalił.
Gdy go pytano, dlaczego go chwali, powiedział:
„Za to, że taki mając wygląd nie został bandytą,
lecz uprawia muzykę.”.
Oto
wychowawcza rola muzyki. O tym jest nasza bajka. To
znaczy: teraz nasza, ale przedtem tylko autora, co
nie znaczy, że nie będzie autora, gdy ją tu
opublikował i podzielił się nią z czytelnikiem.
Tylu jest twarzowców w muzyce. A ilu w kompozycji i
to nie tylko w muzyce popularnej. Ale taki Strawiński
choćby. Ten mógłby zagrać razem z Rollings
Stonesami. Tak twierdzą przynajmniej niektórzy. Ci
którzy także umieją pitolić na gitarze czy
kitarze. Nie lubisz takiej lampy, bo nie daje ci
satysfakcji, jako dostosowana do powiedzonka:
„Jak suka nie da, to pies nie weźmie.” – to
idź i zagraj na takiej świecy, która ci da pełnię
muzyczną. Ot i wszystko. Cała muzyka.
Cytaty
o Diogenesie w przekładzie Ireny Krońskiej.
Andrzej Marek Hendzel
|