Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt

A+A-
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 08. 06. 2016 r.

 

 

 

Zastanawiając się nad historią muzyki w Polsce sięgnijmy do „Kroniki polskiej” Dzierswy, współcześnie nam określanego jako Dzierzwa lub Mierzwa. Skorzystamy z wydania z początku XIX wieku o pełnym tytule „Kronika polska przez Dzierswę w końcu wieku XII. napisana. Z dodatkiem rocznych dziejów, w ziemi krakowskiej w szczególności w wieku XIII. z rękopisma Biblioteki Towarzystwa Królewskiego – Warszawskiego Przyiacioł Nauk Wytłómaczona.” w Warszawie w drukarni XX. Piiarów 1825.

 

Ów tłumacz, choć pisownia jak w reszcie cytowanego tekstu tak samego słowa „tłumaczyć” jako „tłómaczyć” jest pozostawiona z oryginału, zachował się arcydyskretnie, nie podając swego imienia i nazwiska, tak napisał o muzyce:

 

„Lubo ludzie nad obcemi nawet w nieszczęściu zwykli się litować, Zbigniew iednakże powierzchownego nawet pożałowania nie okazał, i owszem wiechał huczno na dwór Królewski z Kotłami Trąbami Muzykantami i rozmaitemi Kuglarskiemi okazałościami. Tak zuchwały przepych, zdawał się o nim zapowiedać.”.

 

Wchodził wtedy ów Zbigniew do Krakowa do udającego chorego taty swego Władysława I zwanego Hermanem. A kim był sam Zbigniew? Otóż tak podaje tenże Dzierswa:

 

„Władysław miał także innego Syna rodzonego lecz nieprawego, bo z nierządnicy: którego dla wstydu Matki, ìako też dla nienawiści Macochy wychowywano długo i skrycie na ustroniu: dla czego nawet Zbieggniewem go nazwano.”.

 

Do czego zatem służyła muzyka, w tym prastarym źródle opisana, jako sprośna okazałość idąca obok kuglarstwa, sprowadzona na dwór króla jedynie po to, by zbereźny zdrajca synalek, sprowadzając na kraj obcy najazd mógł wtargnąć w życie polityczne kraju – czyli w życie miasta stołecznego Krakowa. Tenże uciekający gniewem lub uciekający w gniewie, ten zbieg zesłany na zamknięcie w niemieckim klasztorze, teraz jak syn Dawida Absalom włazi i robi sobie zbytkowną ucztę. Ale tam na Bliskim Wschodzie ciągle stoi domniemany grób tego odstępcy i zdrajcy, którego wbrew woli taty i króla Hebrajczyków zatłukł nieposłuszny generał, aby zdrajca nie niszczył wojną domową kraju tatusiowym wybaczeniem. I każdy może podejść i rzucić kamieniem w ten grób zdrajcy. Zdrajca czai się często najbliżej, jest jak miód żałosnych pochlebstw, za którymi zawsze stoi interes i ciemny, zimny egoizm. Zbigniew sprowadził do kraju wojnę wraz z obcymi wojskami (głównie czeskimi), a mimo to tatko mu wybaczył i nawet po swej śmierci przeznaczył lwią część Polski do podziału z bratem Bolesławem.

 

Wracajmy jednak do muzyki. Czy musimy robić dygresje królewskie? Muzyka wtargnęła wtedy na dwór i pozostawiła jawne świadectwa. Jak ma się do tego źródło, jakim dla Dzierswy była uczona kronika Wincentego Kadłubka, o tym kiedy indziej. Tu zauważmy tylko, że plugawy zdrajca wykorzystuje zawsze muzykę instrumentalnie, to doskonałe określenie, by wepchać na dwór swój zafajdany interes. Dla takiego muzyka to tandetne rzępolenie, mające podkreślić jego dostojeństwo i tryumf. Dzieli muzyką skórę na niedźwiedziu. I czy to na pewno była muzyka polska? Wszak przyszedł z Czechami, a Czesi mając wielu interesujących autorów, wielekroć wykorzystywali muzykę w sposób szczególnie knajpiany. Zarazili nas tym swoim podejściem wielokrotnie i w czasach nam współczesnych także. Taka muzyka jak ten, którego wprowadzała lub lepiej nawet zapowiadała.

 

Czego dowiadujemy się z tego zapomnianego źródła? Głównie tego, że jakaś muzyka w Polsce w ogóle w tym czasie była – a mówimy o końcu XI wieku. Czy to dobrze, że to takie walenie w kotły, trąbienie i niemal kuglarstwo muzyczne? Nie oceniajmy naszych praprapradziadów. Nie wiemy, jak było i co sami moglibyśmy zrobić, by wtedy podnieść kulturę muzykowania, nawet gdybyśmy wtedy żyli. Źle, że od tamtego czasu zbyt często muzykę uważano za niepotrzebny zbytek, za zbędny balast dla osłody coraz większego tabunu zdrajców, którzy w zbereźnych sumieniach bawili się muzyką jako lekką igraszką, dla zaspokojenia swoich wyuzdanych zachcianek. Ta zaraza muzyczna tli się w Polsce do dziś i pora już z nią wreszcie skończyć, by muzyka odzyskała rolę jej właściwą – siły wyrazu, która podnosi Ducha ludzi.

 

 

Andrzej Marek Hendzel

Do góry