Muzykant
Tato tłukł chałturę,
żeby wychować córę.
Przebierał się za misia,
aby zarobić ptysia,
którego niósł do domu,
Grał, śpiewał byle komu.
Umizgał się pajacom,
którzy to przecież pracą
dobili się fortuny.
Dałby się zakuć w kuny,
stałby pod ścianą w dybach.
Skończyłby nawet w trybach
wielkiej machiny systemu,
by się nachłeptać dżemu.
Nad córką zbudował klosze,
a sam nosił kalosze.
Choć szklana wyrosła ściana,
ta ciągle niewychowana.
Andrzej Marek Hendzel
|