Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 25. 05. 2009 r.

 

 

 

Rozbierzmy bajkę Ezopa. I to na dokładkę do rosołu. A tak to było:

 

Lew i niedźwiedź

 

Lew i niedźwiedź spotkali jelenia i rozpoczęli o niego walkę. Kiedy padli ciężko ranni i na pół przytomni, zjawił się lis. Ten widząc ich leżących, a między nimi jelenia, porwał go i oddalił się. Ci, nie mogąc się podnieść, zawołali: „Jacy my głupi! Tyle nacierpieliśmy się dla lisa!”.

 

Czyli pewnie chcieli sobie rosół uwarzyć z jelenia. A co mówi epimition, czyli wyjaśnienie, albo, jak kto woli, morał? Oto tak mówi:

 

Bajka uczy, że słusznie się oburzają ci, którzy wiedzą, że inni zbierają owoce ich trudów.

 

Ale czy to ma sens? Zastanówmy się przez chwilę... A kto upolował jelenia? Mogło być tak, że jeden z nich upolował jelenia, a drugi się napatoczył i chciał mu go wydrzeć. I zaczęli się bić. Albo jeleń leżał zabity. Czyli obaj spełnić chcieli szlachetną rolę padlinożercy. Mieli za mało siły i sprytu, by upolować sobie jelonka, ale dość siły i głupoty, by się wzajemnie pochatrać i pogrążyć. Załóżmy, że tak było. Obojętnie jak. Albo jeden upolował, a drugi chciał mu to zabrać, albo obaj polowali na padlinę. Bo chyba nie sposób sobie wyobrazić sytuacji, gdy obaj wspólnie polują na jelenia.

 

A co do lisa. To jakim cudem mały lis wytaszczył im spomiędzy ich frontów dużego jelenia, który sprawiłby w końcu kłopot zarówno niedźwiedziowi jak i lwu?

 

W naszych czasach takim lisem mógłby być Wietnam. Na jego terytorium w istocie walczył niedźwiedź (Rosja Sowiecka wraz z Chinami) z lwem (Stany Zjednoczone). Tak się tam wykrwawiły te dwa mocarstwa, że lis (Wietnam) porwał sam siebie i uciekł, jednemu i drugiemu. Ale co mu z tego przyszło? Dalej jest głodny. Wynikałoby z tego, że raczej lew i niedźwiedź biliby się o lisa. Ale po co im lis? Do konsumpcji?

 

Albo: kto mógł być jeleniem? Może jeleniem była Polska. Rosja i Niemcy wreszcie się popadły i Polskę uprowadził sprytny lis nazywający się Józef Piłsudski. Już Mickiewicz kazał się modlić Polakom o wielką wojnę ludów. I wojna wybuchła. Osłabione mocarstwa nie dały rady uratować jelenia, ale jeleń został im wyrwany kęsami, poprzez ćwiartowanie i potem scalanie. Dziwnym trafem także na koniec zmartwychwstał i lis go wcale nie chciał pożreć.

 

Więc... o czym jest ta bajka? A może się po prostu Ezopowi nie udała. Albo ktoś podstawił swoją nieudolną robotę za robotę Ezopa? W każdym razie takie wytłumaczenie, jakie nam przekazała tradycja jest zupełnie bez sensu. Bo jakie trudy ponieśli lew i niedźwiedź, których owoce odebrał im lis? Chyba, że oba te monstra najpierw się dogadały, aby utłuc jelenia, a potem przy podziale łupów wzięły się za łby. W takim razie to im się należało, że łup, choć martwy, uciekł im sprzed nosa i to na nogach liska. Rosół z dziczyzny i to w kostkach, dajmy na to z jelenia, to też forma na eskapizm jeleni sprzed pysków wielkich mocarstw. Rozwija własną pomysłowość, produktywność i siłę przetrwania. A wtedy to wyjaśnienie dane z tradycji już zupełnie nie ma sensu, bo jedynym pracusiem byłby wtedy lis i tylko on miałby prawo do owoców swego wysiłku.

 

A co to ma wspólnego z muzyką? A po co sadzać naprzeciw siebie dwie walczące orkiestry? Co to komu da? I co wyjdzie z tego, że się pobiją? Nawet muzycznie. Jedna klasycyzująca a druga awangardowa. A kto ma być wtedy publicznością? I gdzie się ma podziać? Wtedy skromny grajek może pokonać obie i na dokładkę spowodować, że martwy jeleń – znudzona publiczność – zmartwychwstanie i ucieknie razem z nim sprzed tego frontu głupoty.

 

 

Andrzej Marek Hendzel