Wydawnictwo Oficyna
Strona główna Dziennik Muzyczny
Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik Muzyczny Recenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
 
 

     

Poprzednie 

Następna

Koszalin, 10. 04. 2009 r.

 

 

 

A skąd to się wszystko wzięło. Zacznijmy od końca. Pamięta kto „Dawno temu w trawie”? Zły przywódca koników polnych i nieudacznik-wynalazca z mrowiska. Konflikt załatwiony na cacy dzięki mrówkom i komediantom. Ale rolę muzykantów grały – mrówki.

 

A wcześniej była bajeczka Carmen Bernos de Gasztold:

 

Modlitwa mrówki

 

Wszyscy mają mi za złe,

stałam się ostatnią bajką świata

- bo każdy woli konika polnego -

To jasne, że gromadzę

i robię zapasy!

I chyba wolno mi cieszyć się

z owoców mej ciężkiej pracy

i nie bać się, że jakiś muzykant mizerota

przyjdzie obrabować mą spiżarnię.

Jest coś w boskiej sprawiedliwości

co mi ciężko zrozumieć

i jeśli śmiem Ci doradzić...

może by zrewidować tę opinię?

Nigdy, dla nikogo nie byłam ciężarem

i twierdzę – bez fałszywej skromności –

że dobrze prowadzę moje interesy.

I właśnie dlatego,

czy jest rzeczą słuszną, że patrząc

na niepoprawną lekkomyślność

pewnych osobników,

muszę przez całą wieczność

zgodnie mówić: A m e n?

 

Tak to widzi kobieca logika, o przepraszam, kobieca liryka. Niektórzy zapyziali zawiścią redaktorkowie podskoczą na tę argumentację z zachwytu i radości, że w końcu któryś z poetów stanął w obronie ich interesików, ich prawa do gromadzenia i ich prawa do cieszenia się z tego. Wreszcie mają doskonalszy niż ich tępe rozumowanie argument na to, że trzeba tępić muzykantów i ich nieodpowiedzialność.

 

A skąd to się znowu wzięło? – spytamy, szukając praprzyczyny takiego stanu wiedzy. Nie zacytujemy obrony konika polnego z „Owadzich kronik” J. Ejsmonda. Ale Franciszka Dzierżykraj-Morawskiego:

 

Konik polny i mrówka

 

Konik polny co swój cały

Pośród lata czas prześpiewał,

Tak był na zimę zgłodniały,

że tylko wiatr nim powiewał.

Żeby też odrobina jaka

z muchy lub robaka –

Nic zgoła!

A więc idzie, płacze, woła,

u skrzętnej mrówki kołace:

„Pożycz – jej – Pożycz – powiada –

kilka ziarek dla sąsiada.

Jakem konik, tak zapłacę,

by tylko sierpień zawitał,

prowizję i kapitał”.

Mrówka na to: „Opatrz Boże,

ja nikomu nie pożyczam,

do wad to moich policzam

nawet i najmniejszych może,

ale już mnie nie poprawisz.

Raczej odpowiedz mi na to:

„Cóżeś robił całe lato,

żeś się dziś żebranką bawisz? –

„Tak w dziennej jak i nocnej dobie

wciąż śpiewałem bez ustanku”.

„Śpiewałeś? Dobrze kochanku.

Teraz skakaj sobie”.

 

A to wprost wzięte z La Fontaine’a. A wcześniej podobnie tokował Teofilakt Symokatta w VII w. n. e. A to znowu wzięte z Babriosa jeszcze z I w. n. e.

 

Mrówka i konik polny

 

Zimową porą mrówka dobywała z jamy

ziarenka, które latem zgromadziła,

by je przewietrzyć.

Konik polny, przymierając głodem, błagał,

by mu dała choć troszkę jedzenia,

tyle by mógł wyżyć.

„Cóżeś robił w lecie?” spytała go mrówka.

„Nie próżnowałem! Czas spędziłem śpiewając”.

Roześmiała się mrówka, zagrodziwszy mu dostęp

do zboża, tak rzekła do nieboraka:

„Zatem tańcuj w zimie, jeśliś latem

wygrywał piosneczki!”

 

Skąd ta katastrofa w myśleniu? Co na to biolodzy? Otóż przykładowo Pasikonik zielony (Tettigonia viridissima) albo Pasikonik śpiewający (Tettigonia cantans) – cóż za piękna nazwa - oba z rodziny Tettigoniidae żyją tylko latem i jesienią, potem giną, pozostawiając jaja lub larwy, z których wiosną wykluwają się nowe osobniki. To samo Świerszcz polny (Gryllus campestris) – jeden z najwytrwalszych śpiewaków choć o dość nieciekawym fizys - z rodziny Gryllidae przyjmuje takie same formy przetrwalnikowe gatunku. Wszystkie inne gatunki obu tych rodzin owadzich postępują podobnie. Giną po wyśpiewaniu, albo nie wyśpiewaniu - bo są koniki nie śpiewające – swego życia. Jest tylko jeden gatunek, który występuje przeciwko tym sezonowym śpiewom i sezonowemu bytowaniu. Jest nim Świerszcz domowy (Acheta domestica) także z rodziny Gryllidae. Żyje cały rok, choć nie koniecznie dłużej niż rok. A czemu? Bo oswoił sobie człowieka, jako źródło pokarmu i dachu nad głową. Kręci się przy człowieku i zawsze mu coś na podłogę spadnie. Stał się nawet gatunkiem hodowlanym, podobnie jak mysz laboratoryjna. Ucywilizował się zatem.

 

Niedorzeczność tych bajek polega więc na całkowitym odejściu od faktów. Nawet bajki trzeba pisać zgodnie z faktami. Co miałby robić u mrówki konik polny zimą? Nawet Świerszcz domowy nie miałby tam po co chodzić, a raczej mrówka do niego musiałaby zawitać, gdyż kto chciałby sobie mrówki zimą zahodować w domu?

 

A wszystko wynikło z kiepskiej znajomości 114 bajki Ezopa, pięknej i prostej. Oto ona:

 

Mrówka i żuk. Mrówka uwijała się latem po polach i zbierając ziarenka pszenicy i jęczmienia, robiła zapasy na zimę. Widząc to żuk śmiał się z niej, że się trudzi nadmiernie, podczas gdy inni, wolni od pracy, zażywają spokoju. On sam próżnował. Gdy nastała zima, a deszcze spłukały nawóz, dręczony głodem udał się do mrówki prosząc o odrobinę pożywienia. A ona mu odpowiedziała: „Gdybyś był, żuku, potrudził się wtedy, kiedy śmiałeś się z mej pracy, nie potrzebowałbyś teraz prosić mnie o pomoc”.

 

Nie ma tu mowy o koniku-muzykancie, ale o leniu żuku-gnojniku. Jego robaczywe myślenie kończy się na wyścigu w toczeniu kulki z nawozu i konsumowaniu tego, co natoczy. Potem złoży w tym jaja i tak trwa. Ezop skrytykował stosunki społeczne panujące w Grecji za jego życia, gdzie wolny nie musiał pracować, ale gdy źle korzystał z wolności i nie miał mrówek, które na niego robiły, to w trudnych okolicznościach skazany był na śmierć. Ezop nie dowalił się do muzyków, którzy śpiewają swoje pieśni i niosą radość innym, aby ci mieli chęć do życia i trudu potrzebnego do pracy.

 

Żadnej w tym nie ma filozofii. To proste sprawy. Dla darmozjadów żerujących obecnie na muzykach, którzy tworzą sobie swoje żuczkowate ideologie przetrwania, swój zatęchły klimat samozadowolenia to niewygodna prawda. Zawsze będą się obawiać, że sympatia ludu stanie po stronie świerszcza, który tylko po to przyszedł na świat, aby zaśpiewać swoją piosenkę i skonać. Ale jego gatunek żyje i równie dobrze radzi sobie na świecie jak mrówki. Niech jednak taki ordynarny robal, którego rolą jest toczyć kulkę z kupy, nie udaje świerszcza, konika polnego czy pasikonika. Gnojnik to gnojnik.

 

Jedyne, co pociesza nas muzyków to wiedza o ucywilizowanym Świerszczu domowym, który wnosi odrobinę kultury i sztuki w życie groszoroba – zwanego człowiekiem. Dlatego warto cieszyć się swoim domem, swoim krajem, swoim narodem, a nawet swoim kontynentem i swoim światem. To nasz dom - ludzi. Mały Świerszcz czyni z tłumu konsumentów bodaj jednego człowieka.

 

 

Andrzej Marek Hendzel