A+ A-
    Wydawnictwo Oficyna

    Dziennik Muzyczny

    Strona główna
    Wydawnictwo Oficyna Kompozytorzy Dziennik MuzycznyRecenzje Instytut Neuronowy Do pobrania Krótki opis Kontakt
    Poprzednia

    Wpis Dziennika Muzycznego numer 265

    Następna

    Koszalin, 12. 09. 2024 r.

     

     

    Nie było jeszcze rock and roll'a. Świat Europy Środkowej był jak mroczna dziura. Najgorsze stalinowskie czasy. Mrok umysłowy, duchowa pustka i psychopatyczne od­głosy wiatrów dziejowych, jak je określali ideolodzy tej ohydy.

     

    I wtedy Tadeusz Borowski wpisuje do, możliwe, że wyimaginowanego, sztambucha, pamiętnika czy czegoś takiego, te oto cztery linijki:

     

    … i może trzeba przyszłym losom

    dać się jak kamień z gór potoczyć

    i widzieć świat jak widzi posąg

    co ma kamienne martwe oczy

     

    Utwór ma w istocie tytuł „*** do pamiętnika”. Napisany na pewno przed 1951 rokiem, gdyż Borowski zmarł śmiercią samobójczą właśnie w tym roku i opublikowany po raz pierwszy w 1972 roku. Nie ma co się dziwić, że popełnił samobójstwo, skoro miał tylko taką dla siebie ofertę: toczyć się jak kamień z gór pchany ślepotą losu, by na koniec zamienić się w niewidomy posąg. Czy to pierwsze, nie przypomina ideolo­gii rocka and roll'a? „Toczące się kamienie nie obrastają mchem.”- i inne takie bździny, typowe dla wokółrockandrollowej paplaniny? Toczące się kamienie najczęściej są staczającymi się kamieniami. Bo o takie chodzi w tym przysłowiu. Nie o ka­mienne koła, które toczą się jakoś drogami. Widzieliście gdzieś wozy z kamiennymi kołami? Kamienie młyńskie się nie toczą a obracają. Zostały jedynie kamienie staczające się z gór, pchane swym nieubłaganym losem. Żadne to pocieszenie, że nie obro­sną mchem. Czy siedzi w tym utworze tęsknota do wolności? A zastanówcie się, co by było, gdyby Borowski wytrzymał ten rok albo dwa i przeżył źródło totalitaryzmu, czyli Józka Stalina? Złu upada jednoosobowe zło, by nieco złagodzić swoje systemo­we zło. I poeta wytrzymuje presję czasu i nie chce już tak biernie się poddawać loso­wi, by zamienić się w posąg. Zamiana poety w posąg to jest całkowicie nie w duchu poezji. Poezja miała być tym trwalszym od posągów czynnikiem przetrwania. Tak przynajmniej śpiewał Horacy.

     

    I potem wybucha rock and roll. U nas synonim emanacji wolności a w istocie ko­mercyjny produkt estrady. Lepszy lub gorszy, ale zawsze tylko produkt. Kamienie się potoczyły. I, co ciekawe, właśnie gonione ślepym losem. To temat rzeka, a ja dzisiaj nie mam nastroju na wodniste nurty. Pytanie jest tylko, kiedy ten kamienny potok za­mienił się w posąg? I czy się zamienił?

     

     

     

    Andrzej Marek Hendzel

     

    Do góry